Blog parentingowy – matka w sieci

Gdy świadoma kobieta oczekuje pierwszego dziecka, wiele sobie obiecuje. Stara się czytać fachową literaturę, przegląda internet, pyta o wszystko doświadczonych znajomych. Wiele też sobie wyobraża. Drży o zdrowie nienarodzonego dziecka, martwi się czy wszystko będzie dobrze. Zmienia się. Ale mimo tego czasu danego jej na przygotowanie, nigdy nie będzie gotowa na to, co spotka ją na końcu drogi. Bo gdy rodzi się dziecko, świat zyskuje kolejnego obywatela. Ale w tym samym momencie rodzi się też inny człowiek – matka. A jej świat, przynajmniej na chwilę, kurczy się tylko do jednej osóbki.

matka

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, świat wraca do poprzednich rozmiarów. Nigdy jednak nie jest już tak samo zbudowany – zmieniają się priorytety, cele, wartości. O ile własny rozwój i własne zainteresowania nadal są ważne, to świadoma matka bez chwili wahania poświęci je, jeśli będzie trzeba, dla dziecka. Ale one nadal są i najczęściej poświęcać ich nie trzeba. Wręcz dostaje się nowe.
Ale jeśli jednak coś pójdzie nie tak i wspólna droga jest na początku nieco wyboista, świat kurczy się do wymiarów jednego małego człowieka na dużo dłużej. I dłużej też trwa przywracanie mu właściwych proporcji. Matka zupełnie inaczej postrzega wtedy nawet najprostsze rzeczy, jak choćby potrzebę uruchomienia komputera.

Tak było u nas. Wiele wydarzyło się od 23 sierpnia. Wiele było łez i bólu. Nadal nie jest tak, jak sobie wyobrażałam (chociaż to akurat chyba normalne), nadal nie jest prosto i różowo. Jesteśmy we troje – Ojciec, Matka i Córka. I to jest teraz nasz świat. Powoli rozszerzamy go zarówno o inne osoby jak i inne tematy. Ale bardzo powoli.

Przez ten czas gdzieś z tyłu głowy miałam dawne życie. Swoich znajomych, swoje pasje, swojego bloga też. Siedząc przy szpitalnym łóżeczku z najcenniejszą dla mnie zawartością przeglądałam media społecznościowe, czytałam książki, planowałam wpisy. Jednak moja mała Mrówka była dla mnie najważniejsza.
Każde jej kwęknięcie sprawiało, że odkładałam książkę, a czas, kiedy potrzebowała się do mnie przytulić, był czasem dla niej, a nie dla znajomych (bliższych i dalszych). W związku z tym telefon mógł sobie dzwonić, fejsik pikać, a ja miałam to w nosie. Nie było mi z tym najlepiej i niejednokrotnie ludzi za to przepraszałam. Ci bliscy rozumieli sytuację nawet bez moich tłumaczeń, ci dalsi różnie (chociaż jak zdałam sobie sprawę, że to ich problem, a nie mój, to odetchnęłam). Tak samo wyglądało tworzenie wpisów na bloga – w połowie wyrazu przerywałam, bo dziecko wołało. Każda matka tak ma. Matka przewrażliwiona doświadczeniami ma bardziej.

Teraz jest coraz lepiej. Nasze problemy się oddalają, złe chwile stają się wspomnieniami, zakręty zmieniają na prostą. Zatem coraz więcej mam siły i czasu. Dla siebie. Dla swoich pasji. Większość jest na etapie planowania, ale jeszcze niedawno i na to nie miałam czasu. O ile już mogę częściej (i na dłużej) sięgnąć po książkę czy kolorowankę, o tyle pewne aktywności nie są mi jeszcze dostępne, np. wyjście do kina (a tak chciałam podzielić się z Wami recenzją „Inferno” z Tomem Hanksem, bo książka jest obłędna!).

Tak jak moje możliwości, z konieczności zmieni się również ten blog. Spokojnie, zdecydowanie nie będzie to blog stricte parentingowy! A jednak wpisy o dziecku, dla rodziców czy związane z byciem rodzicem na pewno zaczną się pojawiać (o czym świadczy choćby dodanie nowej kategorii – „Być mamą”). I tak jak nikogo nie zmuszałam do czytania czy komentowania przepisów lub recenzji książek, tak i fragmentów mojej matczynej twórczości też nie narzucam. Blog z założenia (jak wspominałam na początku) miał być wielowymiarowy, zatem doskonale będzie pasował do niego kolejny fragment mojego życia.

Co na pewno zmieni się w moim zeszycie w kratkę, to niestety częstotliwość jego aktualizowania. Wpisy nie będą się niestety pojawiały tak często jak zakładałam, czy jakbym chciała. Bardzo mocno postaram się zachować ciągłość piątkowych notek, naprawdę mi na tym zależy, aczkolwiek wiele może się zdarzyć. Nadal chcę tworzyć, zdecydowanie, ponieważ głowa aż pęka mi od pomysłów! Tematów zaplanowanych w brulionie, takich mniej lub bardziej zaawansowanych projektów, mam 63. To (jeśli przyjmiemy te piątki) ponad rok publikowania! Jestem jednak perfekcjonistką, każda notka musi być więc dopracowana maksymalnie. Do tego przy Mrówci czas płynie jakby szybciej! I wtedy długie siedem dni między wpisem a wpisem zmienia się w jeden bardzo krótki i zabiegany tydzień. Mam nadzieję, że się uda i będę tutaj co piątek, niestety, obiecać tego nie mogę.

Nadal szczerze i całym sercem zapraszam – do odwiedzania, do czytania, do komentowania. Bo i ja żyję i ten blog żyje i żyć będzie. Tylko wolniej i spokojniej.

P.S. Sto lat dla mnie i życzenia imieninowe dla Mrówci!